Tu nie chodziło tylko o wejście na Rafaczówkę, przejście Doliny Kościeliskiej czy spacer przez Gubałówkę. Tu chodziło o to, czego uczymy się po drodze.
Że kiedy jest stromo — nie idziemy sami.
Że tempo nie zawsze musi być jednakowe — ważne, że trzymamy kierunek.
Że siła to nie tylko mięśnie, ale umiejętność poproszenia o wsparcie.
Że śmiech podczas wędrówki buduje relacje szybciej niż niejedna lekcja integracyjna.
Że rozmowy w drodze są czasem najważniejszą lekcją o drugim człowieku.
Podziwialiśmy widoki, odpoczywaliśmy na termach, wymienialiśmy się ulubionymi piosenkami, szukaliśmy najlepszych oscypków, robiliśmy zdjęcia, które już stały się wspomnieniami.
Ale najważniejsze wydarzyło się między jednym krokiem a drugim:
→ budowała się odwaga,
→ ćwiczyła cierpliwość,
→ rodziło się poczucie wspólnoty.
Wycieczka w góry nie była sprawdzianem kondycji. Była treningiem charakteru!










